Niverdczycy
RELIGIA
Jaka religia może panować w kraju rządzonym od tysiąca lat przez niezmiennie tego samego dyktatora? Bez wątpienia, jest to religia czcząca władcę niczym jedynego boga. Eller-Ris mimo wychowania w kulturze monoteistycznej, gdzie wyznaje się Stworzyciela świata, nie miał w sobie dość pokory, by przekazać tę wiarę kolejnym pokoleniom swojego narodu. Owszem, wyznawanie Stworzyciela wciąż jest obecne, zwłaszcza w tych starych rodach Niverdu, ale raczej z myślą, o jego nieobecności w Nowej Ziemi. Stworzyciel, jeśli jest, to nie tutaj i raczej nie jest ludziom zbyt przychylny. Jedyną słuszną cześć w Niverdzie oddaje się Eller-Risowi, żyjącemu od tysiąca lat cesarzowi, jedynemu długowiecznemu, jakiego mieli możliwość widzieć i jakiemu mieli możliwość służyć Niverdczycy. Większości społeczeństwa nie potrzeba nic więcej, zaś samemu cesarzowi oprócz zachowania etykiety i kilku niezbędnych rytuałów nie potrzeba barbarzyńskiego składania ofiar, ani wymyślnych modłów, ale raczej bezwzględne posłuszeństwo. Nie omieszka on otaczać się doprowadzoną do perfekcji rytualną etykietą, którą każdy szlachcic i dyplomata muszą znać. Każdego roku cały naród uczestniczy w uroczystym odnowieniu przyrzeczeń wierności wobec cesarza, co jednocześnie jest największym świętem Niverdu połączonym z celebrowaniem odkrycia nowej ziemi.
W Niverdzie można dostrzec jednak delikatne odchyły od ogólnie przyjętej sformalizowanej wiary. Będą to przesądne wierzenia rybaków w Prowincji Portowej oparte na niestworzonych historiach o morskich dziwach i nieokiełznanej sile przyrody. Będzie się tam nieraz mówiło o Kajaszu – Boskim Słońcu, czy Iminosie – Panu Wód. Przez większość Niverdczyków te wierzenia odbierane są jednak bardziej jako miejscowy folklor i regres społeczny spowodowany zatraceniem poczucia idei o wiecznym imperium. Drugim odłamem wiary jest wzrastająca tendencja do ponownego odkrycia bóstwa w postaci przedwiecznego Stworzyciela. Sprzyja temu rozwój kulturowy Niverdczyków i społeczne oświecenie, które doprowadza do myślenia, że cesarz, choć jest nieśmiertelny, to jednak nie jest odwieczny i jak wszystko na świecie, musiał mieć swój początek. Natomiast pochłaniającą wydaje się myśl, o tym, co początku nie miało. Słysząc, że taką właśnie wiarę wyznaje się w Starej Ziemi, wyznawcy tej ideologi, również pragną przebyć ocean z intencją dostąpienia religijnego oświecenia.
KULTURA
Naród niverdzki, to naród zmęczony, zapadnięty w stagnację po wielopokoleniowym rozwoju, którego duch przestał udzielać się już jakiś czas temu. Wspaniałe dzieła, przestawały być wyzwaniem, gdy nie dało się ich z niczym porównać, a niekiedy bezsensowne budowle, czy całe miasta powstające z rozkazu cesarza, nie miały kogo zaskakiwać. Wiadomo, że ten, kto zbyt długo przebywa w bezruchu, zaczyna się wiercić. Podobnie jest z narodem niverdzkim. Jedni zaczynają ciągnąć bardziej w swoją stronę, ku własnemu zyskowi i, naśladując swego władcę i założyciela, próbują tworzyć we własnych prowincjach małe imperia, a stąd biorą się krwawo jednak tłumione bunty. Inni pogrążają się w hedonii i marnują swój potencjał w nałogach i przyjemnościach dnia codziennego, czego najlepszym przykładem jest Prowincja Portowa, bez aspiracji do czegokolwiek. Świeżym powiewem nowych marzeń i ambicji ma być powszechna wyprawa do Starej Ziemi, którą obecnie organizuje cesarstwo. Coraz częściej słyszy się o planach i nadziejach z nią związanych, a w ustach każdego Niverdczyka brzmią one nieco inaczej.
Kultura w Niverdzie jest taka, jaki jej władca – jest usystematyzowana, zdyscyplinowana, z dbałością o szczegóły. Wszyscy są do niej przyzwyczajeni. Może stąd przeświadczenie, że w Ronie spotyka jedynie dzicz i agresję. Takie przynajmniej wrażenie zdają się sprawiać niewolnicy z Dzikich Plemion od czasu do czasu przywożeni przez ocean do Niverdu. Jeśli tacy są ludzie Starej ZIemi, dyskutują Niverdczycy, to na co nam tam jechać? Czego możemy się od nich nauczyć?
Prawo i sądownictwo Niverdu należą do tych najsurowszych. Cesarz bowiem nie toleruje potknięć i takie tendencje będą emanować w spisanym i egzekwowanym prawie. Kary za przestępstwa są tutaj bardzo surowe, ale nikogo to nie dziwi. Zawsze tak było, nie ma więc mowy o surowości, a nazywa się ją po prostu praworządnością. Niektórzy mówią nawet o poluzowaniu łańcucha wobec przestępców w ostatnim czasie.
W Niverdzie nie ma słowa Władca, ani cesarz – jest Eller-Ris, jedyny władca, który był od samego początku. Czasem natomiast widoczne są odwrotne tendencje i książęta w swoich prowincjach nazywani są Eller-Risami, albo po prostu Risami, bo słowo to samo z siebie oznacza “Królewski Ród”.
Zapędy imperialistyczne Eller-Risa promieniują na jego podwładnych. Każdy tutaj dąży do osiągnięcia sukcesu, do zdobycia sobie popleczników, do wybudowania osobistego pałacu, w którym mógłby zamieszkać. Taki wzór widoczny był od zawsze i jest normą w Nowej Ziemi.
Wobec obcych, np. niewolników z Rony lub tych domniemanych Rończyków w wyobrażeniach narodu niverdzkiego panuje swoisty dualizm – albo się ich kocha albo nienawidzi, z nastawieniem raczej na to drugie. Rończyk, to dzikus, niekulturalny, niewyedukowany i brudny człowiek, zacofany, którego należy raczej spacyfikować niż wychować. Niekiedy jednak, entuzjaści Rony będą doszukiwać się w ekspansji Niverdu szansy na poznanie starożytnego, wspaniałego świata o niezwykłym bogactwie historycznym, o przedziwnych tradycjach i zwyczajach, których nigdy w Niverdzie nie widziano. W ustach tych ludzi, Rona, to tajemnica, historia i skrzynia pełna skarbów.
Wysoka kultura życia, to również ubiór. Barwami Niverdu jest czerń z domieszką czerwieni i złota. Eller-Ris uważa czerń za kolor doskonały, tak silny i definitywny, że nic z nim nie może się równać, że żaden inny kolor, nie może się przez niego przebić. Czerwień zaś, to życie i krew, a złoto, to bogactwo. Styl i krój ubioru Niverdczyka, będzie nawiązywać do starożytnych, a więc klasycznych ubiorów, jakie Eller-Ris wraz z pozostałymi osiedleńcami przywieźli z Rony.
MAGIA
W Niverdzie owszem, znana jest magia, ale nieznane są jej rodzaje. Magia jest niemal synonimem śmierci, gdyż tylko taki jej rodzaj istnieje w Niverdzie i, co więcej, jest całościowo w rękach Eller-Risa i jego popleczników. O magii więc raczej się nie mówi, żeby nie sprowadzić na siebie i swoją rodzinę nieszczęścia. Ludzie prości i biedniejsi boją się magii i nie chcą mieć z nią do czynienia. Mimo, że na ulicach większych miast, można spotkać Domy Czarnoksiężników, by zakląć coś lub kogoś, ale nie są to powszechnie odwiedzane miejsca. Inaczej sprawa się ma wśród bogaczy i szlachty. Oni magii się nie boją, bo ją znają. Widzieli ją na dworach i raczej będą ją traktować, jak środek do celu, jak cichy sztylet w żebrach wroga.
Nie ma magii dobrej i złej, magii życia i śmierci. Jest tylko magia śmierci, a więc tylko i po prostu magia. Co więc będzie, gdy Niverdczycy po powszechnym przybyciu do Rony zobaczą coś więcej?
PRZYSZŁOŚĆ
Temat rzeka, na który rozwodzą się uczeni, filozofowie i przedsiębiorcy Niverdu. Co przyniesie podbicie Rony i osiedlenie się tam znacznej części społeczeństwa? Wyprawa już się zaczęła. Od dwóch lat oddziały Niverdu stacjonują w Ronie, a nawet nawiązały sojusze z niektórymi, bardziej oświeconymi lub przychylnymi narodami. Jednak centrum Rony – Erellan podobno stanowi silny opór, któremu sam Eller-Ris będzie musiał zaradzić. Tymczasem właśnie władca Niverdu w tej ekspedycji upatruje wręcz cel swojego niekończącego się życia i jest to wyraźnie widoczne w podejmowanych przez niego decyzjach. Losy Nowej Ziemi stopniowo oddaje swoim podwładnym, a swe silne i niebłądzące spojrzenie kieruje na zachód, tam gdzie prowadzi go sentyment i podjęty przed wiekami cel. Wielu ma w tym popleczników. Paru też i wrogów.