Niverd – tysiącletnie imperium
NIVERD – TYSIĄCLETNIE IMPERIUM JEDNEGO WŁADCY
Co może się wydarzyć, kiedy urodzony władca zyska nieśmiertelność? Czy niczym nieograniczona władza, której pragnąłby każdy ambitny człowiek, może finalnie doprowadzić do spełnienia? Jakie, w takim kraju, jest życie przeciętnego człowieka? Jakie zagrożenia i nadzieje może nieść ze sobą? Odpowiedzią na te wszystkie pytania jest Niverd – tysiącletnie imperium jednego władcy.
HISTORIA
Przed ponad tysiącu laty doszło do pewnego mitycznego wręcz wydarzenia, które kształtuje losy świata. Legendy niezbyt dokładnie i w różnych wersjach mówią o spotkaniu czworga starożytnych, którzy powrócili do najstarszego z ludzi – Dorromerona, mającego przekazać im proroctwo na temat przyszłości świata. Wiemy, że całe to enigmatyczne spotkanie miało zakończyć się kłótnią i śmiercią Dorromerona. Zaś czwórka, otrzymawszy każdy po krysztale magii i niekończącym się życiu, rozeszła się na cztery strony świata. Jednym z nich był Eller-Ris, zbyt poważny jak na swój wiek, ambitny, ale stonowany mężczyzna, urodzony strateg i architekt nie znający ani strachu, ani pomyłki. Wbrew pozostałym trojgu starożytnych postanawia porzucić myśl o odnalezieniu proroctwa Dorromerona, mimo, że miało ono dać władzę nad Roną, jego posiadaczowi – w to przynajmniej wierzą pozostali starożytni. Eller-Ris postanawia dojść do tej władzy bez niczyjej pomocy.Zebrał swoją rodzinę oraz ludzi wiernych jego ideom i pomaszerował na wschód. Postanowił opuścić tę niewdzięczną ziemię i poszukać innej, jak najdalej na wschodzie. Po długoletnich wędrówkach dotarli w końcu na wschodnie wybrzeże, gdzie chwilowo osiedlili się zakładając miasto portowe (jedno z pierwszych w ogóle w historii Rony, a przy okazji zapomnianego przez resztę świata). Gdy byli już gotowi, wyruszyli statkami w podróż w nieznane. Eller-Ris wiedział, że potrzebuje swojego własnego miejsca, aby rozwijać się i stopniowo dążyć do dawno już podjętego celu – stworzenia kraju doskonałego, udowodnienia sobie, że potrafi tego dokonać, że nadaje się na władcę lepiej niż ktokolwiek na świecie, a potem wróci do Rony i podporządkowując sobie pozostałych starożytnych i ich ludzi zasiądzie na tronie jako jedyny słuszny władca. To marzenie towarzyszyło mu od zawsze i nie miał nawet jak go skrywać, bo emanowało z jego serca, w każdym podjętym przez niego działaniu, w każdej decyzji i w każdym poddanym.
Gdy dopłynęli do nowego lądu daleko na wschodzie, wszystko to zaczęło realizować się w zawrotnym tempie. Z początku ten mało liczny naród żył na wybrzeżu budując miasteczka i miasta portowe, rozwijając w pierwszej kolejności flotę i narzędzia służące do podróży, niż rozbudowując miasta. Ale i to stopniowo się zmieniło. Ziemia, do której dopłynęli nie była tak łaskawa, jak Rona. Trzeba było natrudzić się, żeby coś tu wyhodować, by coś na niej zbudować, ale z ambicją i mądrością Eller-Risa wszystkie przeszkody padały przed osiedleńcami niczym niezakorzenione drzewo. Może stąd właśnie w herbie Niverdu widnieć będzie młot, jako narzędzie do budowy i podboju, bo owszem trzeba było młota, by okiełznać tę dziką i nieprzyjazną przyrodę.
Miasta Niverdczyków stopniowo pojawiały się coraz bardziej na wschodzie, rozszerzając tym samym granice kraju. Mimo, że nie było tam innych mieszkańców – Niverd bowiem nie miał sąsiada, z którym mógłby nawiązywać relacje, nieważne czy pokojowe, czy wojenne, po prostu nie było tam nikogo. Gdy społeczeństwo przybierało liczebnie i rozchodziło się na coraz to szersze przestrzenie, zaczynało się też stopniowo różnić. Nie zważając jednak na nastroje Eller-Ris, trwając niezmiennie przez pokolenia na swoim żelaznym tronie, wciąż dawał poddanym nowe cele, a to zagospodarowania terenu, budowy nowych miast, doskonalenia fachu, ale też przygotowania do ekspansji i wojny, która miała zmienić wszystko. Nawet w ostatnim czasie, gdy niejeden wybuchł już bunt, a każdy stłumiony był tak samo surowo i gwałtownie, coraz częściej mówiło się o ryzyku wojny domowej. O książętach ze wschodnich lub północnych prowincji, którzy jakby za przykładem bezkompromisowego władcy, zamierzali sięgnąć po to, co im się zamarzyło. Eller-Ris w mistrzowski sposób łączy znów naród, którego ojcem był przecież od początku, dając mu jeden cel – zajęcie starego świata. Świata, którego nikt z nich nie znał, ani nie pamiętał. Miało to być dla Niverdczyków niczym swoista podróż w czasie, do przeszłości, z którą należało się rozliczyć i podbić. I tak nagle wszystkie oczy skierowały się na zachód, za ocean, na Ronę – nowy-stary świat, tak obcy, a tak sentymentalnie bliski.
GEOGRAFIA
Niverd, obejmujący już praktycznie cały kontynent wschodni, jest czymś w rodzaju osobnej ziemi. Do jego odkrycia, ziemią była Rona, mieszcząca się w całości na jednym kontynencie, a nie było znane nic poza nią, jednakże po odkryciu przez Eller-Risa i jego ludzi wschodniego kontynentu, należało do niego podejść jak do zupełnie nowej ziemi – niezamieszkałej, dzikiej, nieznanej, ale też trudnej, wymagającej, twardej, nie tak gościnnej, jak Rona. Teraz, po tysiącu latach ekspansji ta nowa ziemia, nie jest już tak nowa, a przynajmniej nie w całości. Będziemy mogli dostrzec w niej skrajne wręcz zróżnicowanie, na stare, prawie starożytne, miasta portowe na wybrzeżu, zawierające podniszczone ruiny, niezamieszkałe budowle, ale wciąż działający handel. Dalej centrum kraju, stosunkowo nowe, bardzo zachowawcze i systematyczne tereny zabudowywane według ściśle określonej dyscypliny architektonicznej opracowanej przez uczonych Eller-Risa. To miejsce mocno oderwane od przyrody, a bazujące na nowych zdobyczach nauki nastawionej na efektywność, rozmach i dobrobyt. To teren wręcz sztuczny, gdzie ludzie, mimo, że żyją w dostatku, nie czują się swojo, jakby utracili tam wolną wolę lub coś, co stanowiłoby o byciu człowiekiem.
Wschód Niverdu, jest miejscem wciąż dość dzikim. Niewiele tam roślinności, stąd nie było nigdy dużej potrzeby, by zapuszczać się zbyt daleko. Robią to jedynie ludzie o niespokojnym sercu lub wyrzutki, czy wygnańcy, którzy nie są mile widziani przed obliczem cesarza. Nie wiadomo do końca, jak radzą sobie w dzikiej i surowej ziemi wschodniego Niverdu.
Północ i południe należą raczej do terenów nieprzyjaznych. Jeszcze ewentualnie północ, która, mimo, że chłodna, to stosunkowo niewielka, jest zamieszkała i całkiem dobrze zagospodarowana, obecnie we władzy Księcia Północnej Prowincji. Południe jednak, jest bardzo rozległe, obfite w niezmierzone lasy, ale i niebezpieczne. Mówi się tam o istnieniu potężnych gadów, dzikich bestii nie do okiełznania. Nawet cesarzowi, który mimo że od czasu do czasu wysyła tam kolejne oddziały zwiadowcze, nie wiąże zbytnich nadziei w osiedleniu tam swoich poddanych.
Obecnie Niverd składa się z imperium umieszczonego w środku kontynentu i czterech dużych prowincji. Najstarszą jest Prowincja Portowa, gdzie praktykuje się handel i rybołówstwo, i znajdująca się w bliskim sąsiedztwie Prowincja Zachodnia, najbogatsza ze wszystkich, najbardziej rozbudowana będąca prawdziwym “kwiatem Niverdu” jeśli chodzi o osiągnięcia nauki i polityki. Dalej Prowincja Północna, najbardziej niezależna i buntownicza w posiadaniu Księcia Północnego. Prowincja Wschodnia nastawiona na odkrycia i niekończące się zagospodarowywanie terenu. Prowincja Południowa – najmniejsza i prawdopodobnie najsłabiej prosperująca ze względu na nieustające niebezpieczeństwo ze strony dzikich bestii.